Dramat w Gniewczynie
Nad Fabryką Wagonów
w Gniewczynie Łańcuckiej koło Przeworska znów zbierają się czarne
chmury. 700 pracowników firmy zamiast pensji otrzymuje niewielkie
zaliczki. Jednemu z większych zakładów pracy w województwie
podkarpackim zagląda w oczy widmo upadku.
Upadek Fabryki Wagonów oznaczać będzie prawdziwy dramat. Blisko
połowa jej pracowników to mieszkańcy naszego miasta. W swoim
zawodzie ciężko będzie im znaleźć pracę - mówi burmistrz
Przeworska Janusz Magoń.
Powodem dramatycznej sytuacji fabryki jest brak zamówień ze strony
głównego odbiorcy wagonów z Gniewczyny - PKP cargo. Zakłady
przegrywają kolejne przetargi, w tym roku nie otrzymały żadnego
zamówienia na produkcję, jedynie niewielkie kontrakty na naprawy.
Zadłużona po uszy fabryka cierpi na chroniczny brak pieniędzy. 700
pracowników od kilku miesięcy nie otrzymuje regularnych pensji,
tylko niewielkie, maksymalnie kilkusetzłotowe zaliczki. Część
załogi została wysłana na bezpłatne urlopy. Długi zakładu sięgają
kilkudziesięciu milionów złotych.
- To dla nas prawdziwy dramat. Fabryka Wagonów jest jednym z
głównych pracodawców dla mieszkańców Przeworska, w większości
mężczyzn wykształconych w konkretnym kierunku. W przypadku upadku
firmy będzie im bardzo ciężko znaleźć na naszym terenie inną pracę
- mówi burmistrz Przeworska Janusz Magoń. Problemy firmy odbijają
się także na niewielkiej gminie Tryńcza, gdzie znajduje się
fabryka. Niezapłacone podatki od nieruchomości wynoszą już ok. 2
mln zł.
Problemy fabryki w Gniewczynie trwają od kilku lat. Zakłady,
podobnie jak wiele innych firm tej branży, zaczęły przeżywać
kłopoty, gdy główny odbiorca wagonów - Polskie Koleje Państwowe,
zaczął zalegać z pieniędzmi za zamówiony sprzęt. Przekazy
pieniężne trafiały do Gniewczyny najczęściej wraz z kolejnymi
planami oddłużenia PKP. W czasie jednego z takich momentów w
Fabryce Wagonów
pojawili się tajemniczy słowaccy biznesmeni utożsamiani z
największym zakładem tej branży na Słowacji - Tatravagonką. Ludzie
powiązani z tą firmą, po przejęciu kilku polskich fabryk
wagonowych, znaleźli się pod lupą naszych organów ścigania. O
Słowakach zrobiło się głośno przy okazji tragedii fabryki
''Wagon'' w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie przez wiele miesięcy
pracownicy nie otrzymywali należnych im wynagrodzeń, zaś długi
sięgnęły kilkuset milionów złotych.
Władze PKP Cargo ostrożnie wypowiadają się, dlaczego nie chcą
współpracować z Gniewczyną.
- Nasza strategia jest taka, że kooperujemy ze sprawdzonymi i
wiarygodnymi partnerami - twierdzi rzecznik prasowy PKP Cargo
Jacek Wnukowski.
Dlaczego podprzeworska fabryka jest dla państwowego przewoźnika
niewiarygodna? Na pewno chodzi o dramatyczną sytuację finansową
zakładu, niedającą gwarancji wykonania zleceń. Nieoficjalnie mówi
się także, że problemem są nieuporządkowane sprawy własnościowe
zakładów i rola w nich słowackich biznesmenów. Dzisiaj w Warszawie
mają się toczyć negocjacje między władzami
fabryki a kierownictwem PKP Cargo. Od nich zależeć będzie, czy
Gniewczyna otrzyma jakikolwiek zlecenia.
Interwencje w obronie Fabryki Wagonów podjęły m.in. działające tu
związki zawodowe oraz podkarpaccy parlamentarzyści. Pismo w tej
sprawie trafiło do Ministerstwa Skarbu Państwa. Sęk w tym, że
państwo już kilka lat temu straciło wpływ na losy zakładu i
posiada w nim obecnie minimalne udziały.
****
KOMENTARZ
Mieczysław Kasprzak, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego:
- Dramat Fabryki Wagonów zaczął się wraz z programem Narodowych
Funduszy Inwestycyjnych. Gniewczyna padła ofiarą tej wzbudzającej
olbrzymie emocje formy prywatyzacji. Oczywiście należy walczyć o
los kilkuset pracowników, ale sprawę utrudnia fakt, że zakład jest
już prywatną własnością.
SZYMON JAKUBOWSKI
Super Nowości, 17.05.2006
|