Strona główna - News

Ostatnia aktualizacja: 3.04.2007

O mnie  │  Rzeszowskie stacje i przystanki  │  Infrastruktura  │  Galeria  │  Galeria tematyczna  │  Linki  │  Księga gości

 
 
 

Przejazd musi być przywrócony

Mieszkańcy Załęża zebrali ponad 400 podpisów przeciwko decyzji PKP

Na nic zdały się prośby mieszkańców i władz miasta. W minioną sobotę Polskie Koleje Państwowe zamknęły przejazd kolejowy przy ul. Załęskiej. Kolej tłumaczy swą decyzję brakiem pieniędzy na etaty dla dróżników. Mieszkańcy osiedla Załęże protestują.

- Zebraliśmy w niedzielę ponad 400 podpisów przeciwko decyzji kolei - mówi Tadeusz Dudek, przewodniczący Rady Osiedla Załęże. - Nasz protest trafił do Zakładu Linii Kolejowych, prezydenta oraz przewodniczącego Rady Miasta. Domagamy się powrotu do stanu poprzedniego. Czujemy się oszukani, bo w 2006 roku obiecano nam, że do czasu budowy przejścia podziemnego lub zainstalowania automatycznej sygnalizacji przejazd nie będzie zamknięty - stwierdza z goryczą.

Dowiedzieli się z gazety

O planach PKP mieszkańcy dowiedzieli się z czwartkowych Super Nowości. Nic nie dały rozmowy z koleją, prowadzone przez nich i władze miasta jeszcze w piątek. W sobotę przejazd zamknięto. Samochody i autobusy MPK muszą jeździć wiaduktem, nadkładając 1,5 km drogi. To samo dotyczy furmanek i ciągników, a nawet osób prowadzących zwierzęta gospodarskie. Część mieszkańców Pobitna ma swoje pola właśnie na Załężu za torami.

- To ogromne utrudnienie dla pieszych - mówi zdenerwowany Edward Nosal, członek miejscowej Rady Osiedla, były radny Rzeszowa. - Niepełnosprawni pensjonariusze Domu Pomocy Społecznej przy ul. Załęskiej chodzili tędy do kościoła. Teraz będą musieli iść przez wiadukt. Także do przystanku MPK mają 250 metrów dalej.

Istnieje obawa, że niektóre osoby będą ryzykować i przechodzić "na dziko'' przez tory, ale wiadomo czym może się to skończyć.

Odbijają piłeczkę

- Miasto nie potrafi dogadać się z koleją, a mieszkańcy na tym cierpią - ocenia Nosal.

Kolej powołuje się na przepis, który pozwala likwidować przejazdy w promieniu 3 km od nowo zbudowanego nad torami wiaduktu. Ewentualne utrzymanie przejazdu PKP warunkują pokryciem przez miasto kosztów budowy automatycznej sygnalizacji, która zastąpi dróżnika. To ok. 800 tys. zł.

- Sprawa jest otwarta - mówi Piotr Latawiec, wiceprezydent Rzeszowa. - Będziemy rozmawiać z koleją. Chcemy wiedzieć, czy rzeczywiście chodzi o przepis, który zmusza do zamknięcia przejazdu, czy o pieniądze.

Próbowaliśmy wczoraj skontaktować się z przedstawicielami PKP w Rzeszowie, ale bez skutku. Do sprawy powrócimy.

Krzysztof Kuchata

  Super Nowości, 3-04-2007

 

powrót 

 

© Piotr Telega,   Rzeszów 2005-2007