Strona główna - News

Ostatnia aktualizacja: 12.07.2007

O mnie  │  Rzeszowskie stacje i przystanki  │  Infrastruktura  │  Galeria  │  Galeria tematyczna  │  Linki  │  Księga gości

 
 
 

Na dworcu w Kolbuszowej, jak we Włoszczowej

Poseł Wrzodak zafundował nam pociąg - widmo. Najczęściej wsiadają do niego tylko... konduktor i maszynista.
Pociąg składa się z lokomotywy i jednego wagonu.

 
Włoszczowa ma pusty peron, gdzie zatrzymuje się pociąg ekspresowy. Mieszkańcy Kolbuszowej mają pociąg do Rzeszowa, którym nie chcą jeździć. My wszyscy za to płacimy.
- Nie wiem, po co uruchomiono tę linię - zastanawia się kolejarz na rzeszowskim dworcu PKP. - Prawie nikt tym pociągiem nie jeździ. Oprócz kilku naszych pracowników. Ale oni mają darmowe bilety...
Artur, student rzeszowskiej uczelni, który codziennie dojeżdża do Rzeszowa mówi, że zdecydowanie woli jeździć autobusami. - Bo autobusy kursują co kilkadziesiąt minut, a pociąg tylko trzy razy na dzień.

Kto fundatorem?
Najpierw poszła fama, że pociąg zafundował Kolbuszowej Zbigniew Chmielowiec, były burmistrz miasta a obecnie poseł PiS.
- Ludzie mówili, że Chmielowiec pozazdrościł Gosiewskiemu, który to we Włoszczowej z wielką pompą otworzył przystanek pociągu ekspresowego - opowiada starszy mężczyzna z Kolbuszowej spotkany na dworcu PKS. On sam pociągiem nie jeździ, bo - jak mówi - za mało ma przystanków i nie staje tam gdzie busy i autobusy.
- To nie poseł Chmielowiec, tylko poseł Zygmunt Wrzodak był tak hojny i uruchomił trasę, która przynosi kolei same straty - tłumaczy Józef Fryc, przewodniczący klubu radnych "Wspólna Sprawa” Rady Urzędu Miejskiego w Kolbuszowej.

Fryc na własną rękę postanowił sprawdzić rentowność linii.
- Przez dwa tygodnie obserwowałem, ile osób wsiada do pociągu w Kolbuszowej. Średnia wyszła mi dość kiepska - dwie osoby na każdy kurs, czyli konduktor i maszynista.

No to jedziemy...
Radny Fryc nieco przesadził, bo dziennikarze Nowin dwa razy pokonali malowniczą trasę z Rzeszowa do Kolbuszowej. Za pierwszym razem było nas ośmiu, czyli dwóch kolejarzy, dwóch dziennikarzy i czterech pasażerów, za drugim razem dziesięciu, czyli pasażerów, było sześciu.
Niedziela, godzina 15.50. Wsiadamy do pociągu. Do pierwszego wagonu i … ostatniego. Bo lokomotywa ciągnie tylko jeden wagon. Oprócz nas, młode małżeństwo z dzieckiem na wózku.
Przychodzi kierownik składu: - Bilety proszę. Podajemy.
- A Wars w tym pociągu jest? - pytamy.
- Nie ma - śmieje się konduktor.
- Dlaczego tak mało ludzi jeździ tym pociągiem?
- Nie wiem, ale może ceny biletu za wysokie... Chociaż i tak obowiązuje taryfa wycieczkowa, czyli 5,50 zł. Bo bez taryfy wycieczkowej bilet kosztuje o złotówkę więcej.

O trzy kursy za dużo
- Co mi z taryfy wycieczkowej, jak za takie same pieniądze mogę jechać autobusem - mówi student Artur. - Gdy się spóźnię na jeden autobus, to za kilkadziesiąt minut mam drugi. A pociąg kursuje tylko trzy razy dziennie. I chyba o trzy razy dziennie za dużo.
Stacja Zaczernie. Nikt nie wsiada. Młode małżeństwo wysiada w Głogowie. Kolejna stacja - Widełka. Też nikogo. Dojeżdżamy do Kolbuszowej i u konduktora kupujemy bilet powrotny. Oprócz nas do pociągu wsiada dwoje młodych ludzi. Jadą do samego Rzeszowa.
- Utrzymywanie tej linii to totalny bezsens - narzeka radny Fryc. - Według moich wyliczeń, kolej dokłada do tego ponad osiemdziesiąt procent.
- To nie kolej dokłada, tylko samorząd - oponuje Janusz Wnęk, rzecznik w rzeszowskich PKP. - Będziemy wnioskować o obniżenie ceny biletu, by uczynić jazdę naszymi pociągami konkurencyjną dla autobusów i busów.
Na pytanie, czy to prawda, że jeden z posłów zafundował mieszkańcom Kolbuszowej tą trasę, rzecznik odpowiada dyplomatycznie: - Linia została powołana na żądanie mieszkańców Kolbuszowej poparte przez lokalnych parlamentarzystów.
Ale dlaczego ani mieszkańców Kolbuszowej, ani parlamentarzystów nie widać w pociągu?

Marszałkowski sponsoring
Przedsięwzięcie finansuje Urząd Marszałkowski, czyli my wszyscy. Ile to kosztuje i ile na tym jesteśmy stratni?
Rafał Baranowski z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego wylicza, że w tym roku samorząd województwa dofinansował przewozy regionalne kwotą ponad 32 mln zł (126 połączeń). Ale szczegółowe dane na temat kosztów poszczególnych połączeń ma PKP.
- Aby zwiększyć rentowność połączenia Rzeszów - Kolbuszowa, Podkarpacki Zakład Przewozów Regionalnych w Rzeszowie zwróci się do PKP Przewozy Regionalne w Warszawie o ustalenie indywidualnej taryfy dla tegoż połączenia - mówi Baranowski. - Obecnie bowiem cena biletu normalnego z Rzeszowa do Kolbuszowej kształtuje się na poziomie 6,50 zł, podczas gdy przejazd na tej samej trasie autobusem PKS kosztuje 6 zł, zaś prywatnym busem - 5 zł. Obniżenie ceny biletów powinno spowodować wzrost zainteresowania podróżnych, a tym samym zwiększyć rentowność. Starania te poprze marszałek województwa.

Będą szynobusy?
Baranowski zwraca jeszcze uwagę na jeden fakt: - Trasę z Rzeszowa do Kolbuszowej pociąg pokonuje o około 10 minut szybciej, niż autobus. A docelowo na tej trasie pasażerowie podróżować będą szynobusem.
Będą? A może, tak jak teraz, wybiorą autobusy i busy?
.

Władysław Borowiec

  Nowiny, 27-06-2007


- Komentarz-
Oczywiście artykuł napisany pod publikę, w końcu wakacje i nie ma o czym pisać. Powinniśmy się już przyzwyczaić, że media o kolei piszą tylko "be". A poseł Fryc wygaduje głupoty, to prawda iż frekwencja nie należy do rewelacyjnych, ale na pewno nie wynosi ani jednego pasażera, jak to poseł niby sprawdził. I dziwne że poseł Fryc tak daleko szuka źle wydawanych pieniędzy, niech spojrzy na decyzje i pracę swoich kolegów, doszuka się dużo większych bezmyślnych decyzji za które płacimy my wszyscy. A my cieszmy się że w końcu zajęto się tą linią i że jeżdżą po niej składy osobowe, może już niedługo zostanie uruchomione połączenie do Warszawy.
A co do połączenia do Kolbuszowej, wystarczy puścić wspomniany szynobus, czas jazdy skróci się jeszcze o ok. 5-10 min, plus drobna obniżka ceny biletu i połączenie staje się atrakcyjne...

 

powrót 

 

© Piotr Telega,   Rzeszów 2005-2007