Rozmowa z Markiem Małachą, zast. dyrektora Zakładu Linii
Kolejowych w Rzeszowie.
- PKP już po raz
trzeci rozpoczyna akcję "Bezpieczny przejazd”? Dwie
poprzednie nie przyniosły rezultatów?
- Przyniosły, ale
chcemy przypomnieć kierowcom, że bezpieczeństwo na
przejazdach kolejowych zależy od tego czy będą
przestrzegać przepisów. W ubiegłym roku w Polsce
mieliśmy 215 wypadków na przejazdach, z czego tylko pięć
z winy pracowników kolei.
- Dużo przejazdów
mamy jednak niestrzeżonych...
- Ale są tam znaki
drogowe, które o nich informują. Poza tym mamy aż 13
tys. przejazdów w Polsce. Jeżeli każdy obsługiwałby
dróżnik pochłonęłoby to ogromne pieniądze. A wiele
przejazdów jest w miejscach doskonale widocznych, pociąg
przejeżdża tam dwa razy dziennie, a ruch samochodowy
jest znikomy.
Akcja "Bezpieczny
przejazd - zatrzymaj się i żyj” potrwa do końca
września. Przy przejazdach staną bilbordy i tablice
informacyjne. Kierowcom i pieszym będą rozdawane ulotki.
W radiach i telewizji będę emitowane spoty.
- Jak zachowują się
kierowcy na przejazdach?
- Bywają bardzo
lekkomyślni. Często nie chcą pozwolić dróżnikowi na
zamknięcie przejazdu, chcą przejeżdżać mimo zamykających
się rogatek, a nawet je łamią. Niedaleko Lubaczowa,
kierowca wjechał pod pociąg. Później tłumaczył, że
pociąg zwalniał, więc był przekonany, że go przepuszcza.