- Jesteśmy
szykanowani, zwalniane osoby nie są przywracane do pracy
mimo wyroków sądów - mówią kolejarze z Rzeszowa.
Centrala PKP sprawdzi, czy dyrektor zakładu nie stosuje
wobec pracowników mobbingu
- Została już podjęta decyzja o wewnętrznej kontroli w
rzeszowskim zakładzie. Sprawdzimy, czy rzeczywiście
wobec pracowników stosowany jest mobbing ze strony
dyrekcji - mówi "Gazecie" Łukasz Kurpiewski, rzecznik
PKP Przewozy Regionalne.
- Nie mam zbyt wielu włosów na głowie, ale jak
dowiedziałem się, co się dzieje w Rzeszowie, to od razu
stanęły mi dęba. Natychmiast o sytuacji w tamtejszym
zakładzie powiadomiliśmy dyrekcję spółki - twierdzi
Aleksander Motyka, przewodniczący Rady Krajowej Związku
Zawodowego Dyżurnych Ruchu PKP w Warszawie.
Kolejarze z Rzeszowa żądają od centrali PKP szczegółowej
kontroli decyzji wydawanych przez obecnego dyrektora PKP
Przewozy Regionalne w Rzeszowie Jerzego Churawskiego.
Churawski szefem rzeszowskiego zakładu jest prawie od
dwóch lat. Kolejarze twierdzą, że posadę tę zawdzięcza
Markowi Kuchcińskiemu, liderowi PiS-u na Podkarpaciu. -
Znam go tak samo jak Jennifer Lopez, czyli z telewizji -
śmieje się Churawski.
Kolejarze zarzucają mu, że od dwóch lat nie robi nic,
tylko zajmuje się sprawami kadrowymi. Zaraz po swoim
przyjściu Churawski zwolnił kilka osób. Przynajmniej z
trzema toczył procesy sądowe, które przegrał. - Jednemu
pracownikowi zarzucał, że przyszedł do pracy pijany, co
okazało się wierutną bzdurą. Głównymi powodami zwolnień
było to, że byliśmy lojalni wobec poprzedniego dyrektora
- przekonują kolejarze. Nazwisk nie chcą ujawniać
publicznie.
- Churawski skłóca załogę, bo już na początku swojego
urzędowania na zebraniach informował, ile zarabiają
pracownicy. Nie respektuje wyroków sądów, które nakazują
mu przywrócenie do pracy ludzi, których zwolnił. Zwleka
z wypłacaniem nagród. Szykany dotyczą także pracowników
BHP. Jeden z nich dostał ostrą reprymendę za to, że
udzielał porad pracownikom składającym wypowiedzenie z
pracy. Do gabinetu dyrektora wzywane są osoby, które
mają mówić, jakie zeznania złożą w procesach przeciwko
poprzedniej dyrekcji - mówią kolejarze.
- O zarobkach informowałem, bo chcieli tego sami
związkowcy - dziwi się zarzutom Churawski. Przekonuje,
że wojnę z nim wytoczyła garstka związkowców.
Churawski mówi, że jak przyszedł do zakładu, odbyła się
kontrola, z której rzekomo wynika, że przez ostatnie
pięć lat związkowcy wypłacili sobie 1,5 mln zł
nienależnych im premii. - Miałem ten brud sprzątnąć pod
dywan? - pyta Churawski.
Broni swoich decyzji, twierdząc, że od kiedy jest
dyrektorem, "skończyło się pijaństwo na zakładzie,
kradzieże i menelstwo".
Kolejarze twierdzą, że Churawski uprawia rodzinną
politykę kadrową. W grudniu na stanowisku naczelnika
sekcji pasażerskiej zatrudnił szwagra swojego zastępcy
Bogusława Łobody. - A nie spełniał wymogów. Na
naczelnikach działów zostały wymuszone fałszerstwa, że
potwierdzają odbycie odpowiednich praktyk przez szwagra
wicedyrektora. Nikt na nich go nie widział - słyszę od
związkowców. W rzeszowskim zakładzie pracuje także jako
dyżurna ruchu żona Jerzego Churawskiego. W styczniu zaś
zatrudnienie w PKP jako kierownik pociągu znalazł także
Mieczysław C., który wcześniej był skazany przez sąd za
wzięcie łapówki w pociągu i został zwolniony z pracy.
Churawski nie rozumie tych zarzutów, "bo przecież firma
dobrze działa, nie likwiduje się połączeń, a nawet
zwiększono zatrudnienie". Dziś w PKP Przewozy Regionalne
na Podkarpaciu pracuje około 800 osób. Churawski, pytany
o niewykonywanie wyroków sądu, odpowiada, że to
kłamstwo. Prawie. - Jak mam przywracać człowieka na
szefa grupy remontowej, skoro tej grupy już nie ma? -
tłumaczy.
- Bo grupę celowo zlikwidowano - odpowiadają związkowcy.
Od centrali PKP żądają także skontrolowania kancelarii
prawnej Ana-Ba, której szefem jest Stanisław Serafin,
zatrudniony w kolei jako radca prawny. Kancelaria ma
siedzibę w PKP. - Chcemy wiedzieć, jak zakład rozlicza
się z kancelarią, skoro pan Serafin jest pracownikiem
kolei - mówią związkowcy.
- Od kilku lat kancelaria od kolei nie dostała ani
grosza. Płacę jej jeszcze za wynajmowanie pomieszczeń -
zarzeka się Serafin.
- O praktykach stosowanych przez kierownictwo zakładu i
tak powiadomimy prokuraturę - odgrażają się związkowcy.