To była
podróż, która na długo zapadnie w pamięć kilkuset
krośnian. W sobotę pojechali specjalnym pociągiem do
Sarospatak na Węgrzech. "Pociąg nadzwyczajny z Krosna do
Sarospatak odjedzie z toru pierwszego przy peronie
pierwszym" - tak w sobotę o czwartej rano rozpoczęła się
podróż blisko 600 osób na Węgry.
Byli rodzice z małymi dziećmi, emeryci, młodzież. -
Nigdy nie jechałam pociągiem, mój siedmioletni syn
również - wyjaśnia młoda krośnianka, która wybrała się w
podróż z całą rodziną. Roman Niepokój z Krosna, który
również jedzie w towarzystwie znajomych i rodziny, mówi:
-Jeździliśmy na Węgry samochodem, po raz pierwszy
jedziemy tam pociągiem. Cena była przystępna i będzie
się można spokojnie napić wina.
- Ja namówiłam rodzinę i znajomych, sześć osób - Irena
Szajna, emerytowana nauczycielka, jest pełna entuzjazmu.
Nie przeraża jej nawet perspektywa długiej,
kilkugodzinnej podróży. - Jesteśmy emerytami z
budżetówki, na droższe wyjazdy nas nie stać. I tak jest
mało okazji, żeby spokojnie porozmawiać. Wykorzystamy tę
podróż pociągiem, żeby sobie pogadać.
- A my jedziemy napić się wina - deklarują młodzi
ludzie.
Wyjazd zorganizowało krośnieńskie Stowarzyszenie Portius,
które od kilku lat promuje Węgry w Polsce. Jednym z
pomysłów, które członkowie stowarzyszenia próbują
zrealizować, jest uruchomienie Portius Expresu -
specjalnego pociągu turystycznego łączącego Krosno z
Węgrami. W minioną sobotę odbył się pierwszy przejazd.
Przejazd kosztował 61 zł, w cenie był darmowy wstęp na
kąpielisko. - To jeszcze nie był Portius Expres, bo
wynajęcie wagonów retro jest kosztowne, a my chcieliśmy,
żeby jak najwięcej osób mogło skorzystać z zaproszenia
burmistrza Sarospatak na Dni Krosna, dlatego jedziemy
zwykłymi wagonami - wyjaśnia Zbigniew Ungeheuer, prezes
Portiusa.
Kilkaset biletów rozeszło się w kilka godzin. Chętnych
było tylu, że utworzono listę rezerwową, a w internecie
pojawiło się wiele ogłoszeń: "bilet odkupię". - Ja
jechałam specjalnie z Uherców do Krosna po bilety - mówi
Teresa Ulan, dla której jest to pierwszy w życiu wyjazd
na Węgry.
- Nie spodziewałem się, że będzie tylu chętnych -
przyznaje prezydent Krosna Piotr Przytocki, który jedzie
razem z grupą radnych.
W pociągu panuje nastrój pikniku. Do przejścia
granicznego w Łupkowie pociąg toczy się niespiesznie,
ale nikomu to nie przeszkadza. Przez tunel wjeżdżamy na
Słowację, tu pociąg się rozpędza, ale i tak jedzie
dłużej, niż wynikałoby to ze wcześniejszych ustaleń. Na
granicy słowacko-węgierskiej postój trwa kilkadziesiąt
minut. W pociągu rośnie zniecierpliwienie, jest coraz
goręcej i wszyscy marzą o kąpieli w basenach. Na dworzec
w Sarospatak specjalny pociąg wjeżdża opóźniony o blisko
dwie godziny. Krośnian przywitano chlebem, solą i winem.
- Wiele miast polskich współpracuje z miastami na
Węgrzech, ale po raz pierwszy ta współpraca przełożyła
się na odwiedziny tak dużej grupy ludzi - przyznaje
Joanna Stempińska, ambasador Polski na Węgrzech.
- Bardzo zależy nam, żeby do naszego miasta przyjeżdżało
jak najwięcej Polaków. Z Krosnem wiele nas łączy i
chcemy, żeby współpraca rozwijała się jak najlepiej,
dlatego w sierpniu podpisujemy umowę o partnerstwie
miast - burmistrz Richard Horcsik jest wielkim
przyjacielem Polski i Polaków.
- Chcielibyśmy, żeby Krosno było w niedalekiej
przyszłości centrum dystrybucji węgierskich win na całą
Polskę - deklaruje i dodaje: - Trzeba zrobić wszystko,
żeby podróż z Krosna do Sarospatak trwała najwyżej trzy
godziny.
Burmistrz zafundował krośnianom również bezpłatny
przejazd na baseny.
Część podróżnych zamiast leżenia na słońcu wybrała
spacer po mieście. Zaglądają na dziedziniec kolegium
kalwińskiego, na zamek. Widać ich w knajpkach na
mieście. Pociąg ma odjechać o godz. 19, plażowicze
dowożeni są prosto z basenu miejskimi autobusami.
Radosny nastrój trochę maleje, gdy okazuje się, że
pociąg odjedzie opóźniony. Okazało się, że kolejarzom
nie
spodobał się stan hamulców. Burmistrz, który
kilkadziesiąt minut wcześniej pomachał wszystkim na
pożegnanie, wraca z poczęstunkiem. Kto chce, może
jeszcze napić się wina. Zamiast o 19 pociąg odjeżdża
ponad godzinę później. Potem co rusz się zatrzymuje, bo
musi przepuścić pociągi jadące zgodnie z rozkładem. Do
Krosna dojeżdża o czwartej rano w niedzielę.
- To była fajna wyprawa, byłaby jeszcze fajniejsza,
gdyby podróż trwała krócej - słychać komentarze. Według
rozkładu mieliśmy jechać pięć godzin. Nie mieliśmy
żadnego wpływu na opóźnienia. Kolej rządzi się swoimi
prawami - mówi Zbigniew Ungeheuer.
Dyrektor Przewozów Regionalnych PKP w Rzeszowie Jerzy
Churawski , który również jechał tym pociągiem,
tłumaczy: - To prawda, że na naszym odcinku trasy
jechaliśmy tempem marszowym. Na szybszą jazdę nie
pozwala stan torowisk. Samorząd wojewódzki dostał 48 mln
zł na naprawę torowisk na odcinku Stróże - Krościenko,
ale nie wiem, kiedy te prace będą wykonywane.
Ungeheuer nie traci nadziei, że z Krosna będzie można
jeździć na Węgry pociągiem. - Byli chętni na Orient
Express, wierzę że będą chętni na Portius Expres. To
będą wagony retro, podróż będzie trwała trzy dni z
noclegami na trasie i dodatkowymi atrakcjami. Już
rozmawiałem z dyrektorem muzeum kolejnictwa w Chabówce -
dodaje.