Kolej jak pies ogrodnika
KOLBUSZOWA. Kilkanaście dni temu
w Starostwie Powiatowym w Kolbuszowej odbyło się spotkanie
przedstawicieli gmin i powiatów zlokalizowanych wzdłuż szlaku
kolejowego Rzeszów – Tarnobrzeg. Samorządowcy, wraz z dyrekcją
spółki Polskie Linie Kolejowe Rzeszów próbowali znaleźć receptę na
przywrócenie do życia martwej od czterech lat nitki kolejowej nr
71.
Linia
kolejowa Rzeszów – Tarnobrzeg została oddana do użytku w 1962
roku. Pod koniec lat 90. XX wieku zaczęto likwidować pojedyncze
pociągi na tej trasie. Pierwszą ofiarą "uzdrawiania" kolei na tej
trasie został pociąg międzynarodowy "Podkarpacie". Po nim usuwano
z ruchu kolejne, tak że od roku 2000 ruch na tej trasie zupełnie
zamarł.
Starania
powiatów i gmin położonych wzdłuż trasy na zmianę tego stanu
rzeczy, rozpoczęły już rok później. Zwrócono się wtedy do
ówczesnego wicepremiera Marka Pola o nieodpłatne przekazanie im
martwego odcinka. Niestety sprawa utkwiła w Ministerstwie Obrony,
gdzie linię uznano za strategiczną ze względu na jej znaczenie
obronne. Ten status krępuje jednak też ręce samorządowcom. Na
inwestowanie w nie swoje, nie mają one po prostu środków.
Przysłowiowy pies ogrodnika – twierdzą zirytowani samorządowcy -
tory zżera rdza, ale muszą być pilnowane.
O
modernizacji odcinka nie chcą w ogóle słyszeć w Polskich Liniach
Kolejowych – Nie przeznaczymy na ten cel choćby złamanego grosza.
Istnieją ważniejsze linie o wiele większym ruchu kolejowym, które
należy wyremontować, jak np. odcinek Rzeszów – Jasło. – powiedział
Andrzej Kościelniak, dyrektor PLK w Rzeszowie. Koszt wstępnych
robót, mających na celu reaktywację trasy Rzeszów – Tarnobrzeg, to
zdaniem Kościelniaka, suma ponad pół miliona złotych. Całkowita
modernizacja odcinka kosztowałaby zaś ok. 46 mln. zł.
Od
jakiegoś czasu popularny był pomysł wykorzystania na trasie
autobusów szynowych. Podkreślano, że jest to środek tani,
ekologiczny, i co ważne w tym wypadku mógłby się poruszać na
torach o nie najlepszej jakości. Jednak by móc to zrealizować
należy chociażby w stopniu podstawowym zmodernizować zniszczoną
nitkę kolejową. – Nie wydaje mi się, by półmilionowa suma
potrzebna na ten cel, byłaby aż tak wielkim wydatkiem dla ogromnej
przecież firmy jaką jest PLK – uważa Zbigniew Chmielowiec,
burmistrz miasta i gminy Kolbuszowa.
Obecni
w Kolbuszowej podkarpaccy posłowie Jan Tomaka i Zygmunt Wrzodak
deklarowali interwencje w MON-ie. Być może spowoduje to zmianę
statusu odcinka, a wtedy samorządy przejmą go na własność i zaczną
inwestować w jego infrastrukturę. Może kiedyś, jak wymarzyli sobie
samorządowcy, na trasie Rzeszów – Tarnobrzeg pojawią się autobusy
szynowe. Być może...
Rzeczywistość
jest jednak taka, że tory toczy rdza, gnije ich drewniany podkład,
zarasta metrowa trawa, a kolejowy majątek ulega stopniowemu
rozkradaniu. i bezpowrotnej degradacji.
PAWEŁ GALEK
Artykuł
umieszczony za zgodą redakcji; Super Nowości, 23.12.2004
|